Figurką jestem ja nagryzmoloną
Na pargaminie, i od tego ognia
W trąbkę się skręcam.
Ks. Henryk. Jak się czujesz? królu!
Król Jan. Otruty-m, zmarły, całkiem zapomniany.
I nikt z was do mnie zimy nie przywoła,
Aby włożyła lodowate palce
W moje wnętrzności; nikt królestwa mego
Rzek nie przepuści przez płonące łono;
I nikt północy nie uprosi, aby
Zimnymi wiatry popękane usta
Pocałowała, aby mnie wzmocniła
Chłodem! O fraszkę proszę, żądam od was
Chłodnej pociechy, a wy tak łakomi
I tak niewdzięczni, że jej odmawiacie.
Ks. Henryk. Gdyby łzy moje miały jaki przymiot,
Coby ci ulżył...
Król Jan. W nich jest sól, co pali,
A we mnie piekło! we mnie jest trucizna,
Tu, tu zamknięta, jak wróg niezbłagany,
By katowała krew mą potępioną!
Bękart. O! cały kipię od prędkiego biegu,
Z chęci widzenia cię, łaskawy królu!
Król Jan. Synowcze! zamknąć oczy mi przyszedłeś.
Liny mojego serca się porwały,
I wszystkie reje żagli mych, na których
Chodziło życie, zeschły się i zbiegły
W cieniutki włosek. Serce moje wisi
Na nitce która może nie wytrzyma
Twych wieści. Wkrótce wszystko to, co ujrzysz,
Będzie czczą tylko majestatu formą.
Bękart Delfin gotuje się nas tu przywitać,
I Bóg wie, jak i czem mu odpowiemy:
Bo jednej nocy lepsza część sił moich,
Kiedym się cofał, chcąc korzystać z pory,
W przejściu przez brody nagle zaskoczona
Była powodzią i zginęła w falach.