Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/123

Ta strona została przepisana.
117
AKT PIERWSZY. SCENA TRZECIA.

Nestor. Bardzo roztropnie wykazał Ulisses
Złe, co potęgę nasza podkopuje.
Agamemnon. W choroby sedno sięgnąłeś, Ulissie;
Lecz jak ją leczyć?
Ulisses. Dzielny Achilles, w którym sąd powszechny
Zastępów naszych uznaje prawicę,
Słuch napełniwszy sobie lotną sławą,
Stał się zuchwałym, kapryśnym i siedząc
W namiocie, szydzi z naszych czynów. Patrokl
Na tymże samym wyprawia barłogu
Figle całymi dniami
I z idyotycznie zabawnym patosem
(Naśladowaniem zowie go oszczerca)
Małpuje nas. Niekiedy bywa, królu,
Nawet twojego majestatu tyka,
Krocząc jakgdyby sceniczny bohater,
Który ma duszę w kolanie i który
Ma za rzecz wielką, gdy zbudzi drewniane
Odgłosy desek, tupiąc o nie nogą.
Jak on z przesadą nędzną tam przedstawia
Twoją wspaniałość! Głos jego gdy huknie,
Brzmi jakby z dzwonu zbitego pochodził,
A w słowach bombast raziłby nas, nawet
Gdyby z Tyfona wypadły gardzieli.
Achillesowi tylko graj w to; leżąc
Leninie na poduszkach, parska śmiechem
I w dłonie klaszcząc, woła: „Oh, cudownie!
Ależ to Agamemnon, jakby żywy!
Teraz udawaj Nestora! Odchrząknij,
Pogłaskaj brodę, jak on, nim się ozwie!“
A Patrokl trafia, jak południe trafia
Północ, i takie stwarza podobieństwa,
Jak wulkan jest podobnym do swej żony,
Ale przyjaciel Achilles znów woła:
„Cudownie! Cały Nestor! Mój Patroklu,
Pokaż mi jeszcze, jak podczas napadu
On się uzbraja w nocy!u I Patroklus
— Jakież to małe, skoro nawet wieku
Słabość za przedmiot śmiechu służy — kaszląc,
Chrząkając, chwyta gorączkowo ręką