Widocznie szukać by ich trzeba w domu.
Lecz my rycerze, a w rycerzy gronie
Nie wart zasiadać, kto jeszcze nie kocha,
Albo nie kochał, lub kochać nie będzie.
Więc kto w kochanków zaplątał się rzesze,
Niech występuje, lub sam w bój pospieszę.
Nestor. Powiedz ty jemu w imieniu Nestora,
Co był już mężem, gdy dziadek książęcia,
Niemłodzik teraz, ssał piersi matczyne. —
Że jeśli w nikim pośród naszych hufców
Chęć nie zapłonie, bić się za kochankę:
Powiedz, że siwą brodę pod hełm skryję,
Żelazem zwiędłe osłonię ramiona
I pójdę rzec mu, iż moja małżonka
Urodą babkę jego prześcignęła,
Czystością — wszystkie. Zobaczycie sami,
Jak stwierdzę prawdę krwi mej ostatkami.
Eneasz. Niech Bóg zachowa. Czyż nie ma już młodych?
Ulisses. Amen!
Agamemnon. Szlachetny panie, podaj mi prawicę!
Wszak raczysz namiot nasz zaszczycić sobą?
Niech, o co idzie, dowie się Achilles,
I każdy z greckich rycerzy w namiotach.
Zjedz razem z nami, nim wrócisz do Troi;
Za przyjaciela zacny wróg nam stoi!
Ulisses. Nestorze!
Nestor. Co mówi Ulisses?
Ulisses. Pod czaszką moją pewna myśl się rodzi,
Bądź czasem, który na świat ją dobędzie!
Nestor. Cóż to?
Ulisses. Posłuchaj mnie: siekierą tępą
Biją o twardy kloc. Nadmierną pychę,
Co wybujała wysoko w swawolnym
Achillu, sierp nasz niech skosi czemprędzej,
Bo gdy się posiew ten rozniesie w koło,
Zdusi nas wszystkich.
Nestor. Dobrze! lecz jak, powiedz!