Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/139

Ta strona została przepisana.
133
AKT DKUGI. SCENA TRZECIA.

Rozpala, niż dla zadośćuczynienia
Trzeba — nie dałbym utoczyć ni kropli
Trojańskiej za nią krwi. Ale, Hektorze,
Ona przedmiotem nam czci i honoru,
Pobudką męstwa i wspaniałych czynów;
Ona bicz kręci na najeźdźców barki,
W sławie zwiastuje nam nagrodę hojną,
A wiem na pewne, iż za żadne skarby
Hektor nie zrzekłby się sutego żniwa
Sławy, co z bojów tych spoziera ku nam
Z słodkim uśmiechem.
Hektor. Może ty masz słuszność,
Dzielna odrośli wielkiego Pryama.
Już wyprawiłem płomienne wyzwanie
Gnuśnym, niesfornym możnowładzcom greckim.
Rozbudzi ono ich ospałe duchy.
Podobno pierwszy ich bohater drzemie;
Zawiść, stronniczość opadła to plemię.
Głos mój podziała sądzę...

(Wychodzą).
SCENA TRZECIA.
Obóz grecki przed namiotem Achillesa.
Wchodzi TERSYTES.

Tersytes. Cóż dalej, Tersytesie? Tak-li gruntownie ugrzązłeś w labiryncie złości? Tryumfować więc ma ten słoń, Ajaks? On mnie bije, ja zaś mu urągam: piękna satysfakcya! Wolałbym pomieniać się za role; ja biłbym go, a on niech szydzi! Do stu kaduków! Nauczę się dyabłów zaklinać, aby zobaczyć, że przecie złorzeczeniem nie rzuca się na marne, jak grochem o ścianę! A potem ten Achilles! Ładny mi inżynier! Jeżeli Troja ma dopiero wtedy upaść, gdy ją ci dwaj podkopią, to mury stać mogą sobie spokojnie, aż się rozsypią ze starości! O, wielki Boże, sypiący piorunami z Olimpu, zechciej zapomnieć, że jesteś Jowiszem, królem bogów; a ty, Merkurze, pozbądź się całej wężowej przebiegłości twego kaduceu-