Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/141

Ta strona została przepisana.
135
AKT DKUGI. SCENA TRZECIA.

Tersytes. Człowiekiem, który zna ciebie, Patroklu. Powiedz mi jeszcze, Patroklu, czem ty jesteś?
Patroklus. O tem powinieneś ty, ponieważ znasz mnie, najlepiej wiedzieć.
Achilles. A więc powiedz, proszę cię, powiedz.
Tersytes. Przejdę jeszcze raz łańcuch kwestyi. Agamemnon trzęsie Achillesem, Achilles jest moim panem, ja jestem znawcą Patrokla, a Patroklus jest błaznem.
Patroklus. Ty, łajdaku!
Tersytes. Cicho, błaźnie, jeszcze nie skończyłem.
Achilles. On ma przecie przywilej. Nuże dalej, Tersytesie.
Tersytes. Agamemnon jest błaznem, Achilles jest błaznem, Tersytes jest błaznem i — jak wspomniałem — Patroklus jest błaznem.
Achilles. Dowiedź-że tego! Prędko!
Tersytes. Agamemnon jest błaznem ponieważ zachciewa mu się wodzić Achillesa na pasku; Achilles jest błaznem ponieważ pozwala się wodzić na pasku Agamemnonowi; Tersytes jest błaznem, ponieważ służy takiemu błaznowi, a Patroklus jest błaznem, ponieważ jest błaznem.
Patroklus. Dla czego jestem błaznem?
Tersytes. Zapytaj o to swego twórcę, mnie wystarcza wiedzieć, czem jesteś. Ale popatrzcie-no, ktoś się zbliża.

(Wchodzą Agamemnon, Ulisses, Nestor, Ajaks i Dyomedes).

Achilles. Patroklu, nie chcę nikogo z nich na oczy widzieć. Chodź ze mną, Tersytesie.

(Odchodzi).

Tersytes. Bodaj was z taką nędzotą, z takiem szalbierstwem, takiem gałgaństwem! Cała rzecz kręci się około jednego durnia i jednej ladacznicy; bardzo, bardzo szanowny przedmiot dla rozdmuchania zawiści stronniczej i ambicyi, poczem oczywiście trzeba się na śmierć zarąbać. Bodajże trąd zjadł to tałałajstwo! Bodaj wojna i łajdactwo sprzątnęły ich co do jednego!

(Wychodzi).