Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/144

Ta strona została przepisana.
138
TROILUS I KRESYDA.

Agamemnon. Mnie nie wystarczy odpowiedź przez posła,
Niechaj sam przyjdzie. Pójdź po-ń Ulissesie!

(Ulisses wychodzi).

Ajaks. Nie rozumiem, czem jest on większem, niż inni?
Agamemnon. W każdym razie nie jest większy od własnego wyobrażenia.
Ajaks. Miałżeby być aż tak wielki? Nie sądzisz, Agamemnonie, iż uważa on siebie za wyższego odemnie?
Agamemnon. To z pewnością.
Ajaks. A ty podzielasz to zdanie? Ty je potwierdzasz?
Agamemnon. Nie, szlachetny Ajaksie; ty jesteś równie, jak on, silny, mężny, roztropny, zacny, a nierównie bardziej okrzesany.
Ajaks. Jak właściwie można się pysznić? Skad pochodzi pycha? Ja nie wiem, co to pycha!
Agamemnon. Czem czystszy twój umysł, Ajaksie, tem silniej promienieją twe cnoty. Pycha sama siebie pożera; jest ona własnem zwierciadłem, własną trąbą, własną kroniką. A kto chwali siebie słowami więcej, niż czynem, ten niszczy swe czyny godne pochwał.
Ajaks. Żabi skrzek milszy mi od pyszałka.
Nestor (do siebie). A jednak jesteś w sobie zakochany; czy to nie szczególne?

(Wchodzi Ulisses).

Ulisses. Nie chce Achilles w bój wyruszyć jutro.
Agamemnon. Czy podał powód?
Ulisses. Nie podał go wcale.
Usposobienia swego tylko słucha,
Zresztą odmawia wszelkiej uległości,
Zakamieniały w poziomem sobkostwie.
Agamemnon. Czemuż, proszony przyjaźnie, nie wyszedł
Z swego namiotu, chwilkę spędzić z nami.
Ulisses. On z lada muchy, właśnie gdy go proszę,
Robi wnet wołu. Choruje na wielkość: