Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/148

Ta strona została przepisana.
142
TROILUS I KRESYDA.



AKT TRZECI.

SCENA PIERWSZA.
Troja. Sala w pałacu Pryama. Za sceną przygrywa muzyka.
Wchodzą PANDARUS i SŁUŻĄCY.

Pandarus. Przyjacielu — proszę cię — na słóweczko. Czy nie chadzasz ty z panem Parysem?
Służący. Z nim — nie, ale za nim.
Pandarus. Pytam się, czy należysz. do jego służby?
Służący. Tak jest.
Pandarus. Ano, to służysz zacnemu panu; niepodobna wyrażać się o nim inaczej, jak tylko z największemi pochwałami.
Służący. Niechże będzie pochwalony!
Pandarus. Znasz mnie, nieprawdaż?
Służący. No, tak — z wierzchu.
Pandarus. A więc poznaj mnie gruntowniej. Jestem pan Pandarus.
Służący. Mam nadzieję lepiej poznać waszą miłość.
Pandarus. Tego właśnie pragnę.
Służący. Pan bardzo łaskawy zatem?
Pandarus. Łaskawy? O, nie przyjacielu: jaśnie oświecony i dostojny — to moje tytuły.

(Odzywa się muzyka).

Co za granie?
Służący. Znam je tylko częściowo, bo ta muzyka podzielona jest na głosy.
Pandarus. A znasz muzykantów?
Służący. O, tych znam całkiem, panie.
Pandarus. Komuż oni grają?
Służący. Słuchaczom, panie.
Pandarus. Ale komu mianowicie?
Służący. Mnie i każdemu, kto lubi muzykę.
Pandarus. Z czyjego rozkazu, pytam.