Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/150

Ta strona została przepisana.
144
TROILUS I KRESYDA.

Helena. O, nie wymkniesz się nam, panie, tak łatwo. Nie darujemy ci: musisz nam zaśpiewać.
Pandarus. Wasza królewska mość jest tak łaskawą, żartować. Ale wracając do rzeczy, mości książę — mój najłaskawszy książę i wysoce czcigodny przyjaciel, wasz brat, Troilus...
Helena. Panie Pandarus! Miodowy panie Pandarus!
Pandarus. Pozwól, słodka królowo, pozwól! — poleca się uniżenie —
Helena. Nie damy się zbić z tropu, a jeślibyś tego dokazał, niech nasza melancholia spadnie na twą głowę!
Pandarus. Słodka królowo! To mi słodka królowa! Nie! Co za słodka królowa!
Helena. A czy godzi się słodką królowe rozgoryczać?
Pandarus. Nie, to mnie nie wyprowadzi w pole. To nie, z pewnością nie! Te słowa nie zamydlą mi oczu, nie, nie! — Otóż, mój łaskawy książę, Troilus prosi, byś usprawiedliwił jego nieobecność, gdyby król wieczorem u stołu zauważył, że go brakuje.
Helena. Najlepszy Pandarze!
Pandarus. Co mówi słodka królowa, najsłodsza królowa?
Parys. Co to znaczy? Co on zamierza? gdzie wieczerzać będzie?
Helena. Ależ, najlepszy Pandarze!
Pandarus. Co powiada najsłodsza królowa? — Moja krewniaczka także się nie pokaże. Ale to trudno; nie wypada pytać, gdzie wybiera się na noc.
Parys. Szyję dałbym za to, że do mojej lubej nieprzyjaciółki, Kresydy.
Pandarus. Ach, nie; cóż znowu? Książę jesteś w błędzie! Wasza luba nieprzyjaciółka jest chora.
Parys. A więc dobrze; usprawiedliwię go w razie potrzeby.
Pandarus. Ślicznie, drogi książę. Ale skąd też wpadła ci Kresyda na myśl? Nie! Wasza biedna, luba nieprzyjaciółka jest chora.