Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/164

Ta strona została przepisana.
158
TROILUS I KRESYDA.

Czasu, co zawiść żywi i spotwarza.
Natura pod tym względem równa ludziom:
Byle błahostkę nową wszyscy chwalą,
Choćby z starszyzny była przerobioną.
Wyżej się ceni pył złocony trochę,
Niż szczere, nieco zapylone złoto.
Jedynie „Teraz“ wartość ma dla „Teraz.“
Nie dziw się przeto, sławny bohaterze,
Ze dziś Grek każdy patrzy na Ajaksa;
Wzrok silniej musi przykuć ruch do siebie,
Niż bezwład. Każdy szalałby za tobą,
I znów by szalał i jeszczeby szalał,
Gdybyś sam siebie nie zakopał żywcem
I sławy swojej nie schował w namiocie,
Ty, któryś świeżo jeszcze męstwem w boju
Zazdrość i rozdział wśród bogów wywołał
I zmusił Marsa do wkroczenia.
Achilles. Przecie
Nie bez powodu siedzę tu.
Ulisses. Powody
Jeszcze silniejsze przeciw temu świadczą.
Wiadomo, że-ś się zakochał, Achillu,
W córce Pryama.
Achilles. Co mówisz? Wiadomo?
Ulisses. Cóż tak dziwnego?
Ostrożność w państwie, które strzedz się umie,
Zna każde złote ziarenko Plutusa;
Zna najtajniejsze głębie; zna i bada
Myśli; tak, prawie jak bogi Olimpu
Przenika, głuchą, niemą ich kolebkę.
Tkwi w łonie państwa wielka tajemnica,
Której historya nawet nie odsłoni,
A której wpływ ma tak boski charakter,
Ze ni jej piórem określić, ni słowem.
Stosunki twoje z Troją, mości książę,
Są równie dobrze nam znane, jak tobie.
Lepiej przystałoby Achillesowi
Podbić Hektora, niźli Poliksenę,
Bo nie w smak będzie ci, młody Pirusie,
Gdy tuba famy rozebrzmi po wyspach,