Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/189

Ta strona została przepisana.
183
AKT PIĄTY. SCENA PIERWSZA.

Patroklu, chodźmy ozdobić namioty;
Przebankietujem noc, pełni ochoty.

(Achilles i Patroklus wychodzą).

Tersytes. Mając tak dużo krwi, a tak mało oleju w głowie, gotowi jeszcze obaj zwaryować. Jeśliby doprowadzili do tego nadmiarem mózgowej substancyi, a ubóstwem krwi, to gotów jestem zostać ich nadwornym psychiatrą. Otóż i Agamemnon — wcale porządny człowiek, lubi on przepiórki, ale za grosz nie ma rozumu. A do tego jeszcze ta niezrównanie zaszczytna metamorfoza Jowisza — ten jego brat bykiem, pierwowzorem i prototypem wszystkich rogaczy! W jakąż inną postać, niż tę, którą posiada, mógłby go przyoblec dowcip nadziany złośliwością i złośliwość tryskająca dowcipem? Czy w postać osła? To byłby zbytek, bo on jest już bykiem i osłem zarazem. Więc może w woła? Znowu zbytek, bo on jest osłem i bykiem zarazem. Gdybym musiał być psem, mułem, kotem, szczurem, ropuchą, jaszczurką, sową, jastrzębiem, śledziem, zniósłbym to jakoś, ale być Menelausem? — O, przeciw temu zaprotestowałbym do Opatrzności. Nie pytajcie, czem być mógłbym, gdybym nie był Tersytesem; ja bowiem chętnie zostałbym nawet wszą na ciele trędowatego, byle nie być Menelausem. Hejże, duchy i płomienie!

(Wchodzą: Heitor, Troiłoś, igamemnon, Ulisses, Nestor, Menelaus i Dyomedes, z pochodniami).

Agamemnon. Myśmy zbłądzili.
Ajaks. Ależ to tam właśnie,
Gdzie światło widać.
Hektor. Trudzę was.
Ajaks. Bynajmniej.
Spójrzcie: on sam wychodzi naprzeciwko.

(Zjawia się Achilles).

Achilles. Witaj. Hektorze; witajcie, książęta!
Agamemnon. Zacnemu księciu Troi szlę: dobranoc!
Ajaks dostarczy honorowej straży.
Hektor. Dzięki! Dobranoc wodzowi wszech Greków!
Menelaus. Dobranoc!
Hektor. Wam dobranoc, drogi książę.