Może od razu jeździć wielkorządzca,
I, nim się jeszcze usadowi w siodle,
Spinać go swoją ostrogą, ażeby
Czuł jego władzę; czy też że tyrania
Jest na swem miejscu właściwem, czy może
Przepełnia wnętrze jego wysokości —
Nie wiem; to jedno, że nowy namiestnik
Rozbudził wszystkie zapleśniałe prawa,
Które, jak rdzawy oręż, od niepomnych
Wisiały czasów na ścianie — tak długo,
Że dziewiętnaście przeszło zodyaków,
A nikt nie użył z praw tych ni jednego,
Aż tu on nagle, aby zyskać imię,
Te zapomniane, te drzemiące prawa
Przeciw mnie zwraca — tak, by zyskać imię.
Lucyo. Tak jest, zapewniam cię; a głowa twoja tak słabo trzyma się teraz na ramionach, że zakochana mleczarka strąciłaby ją westchnieniem. Poszlij do księcia i apeluj do niego.
Klaudyo. Już to-m uczynił; lecz trudno go znaleść.
Proszę cię, Lucyo, uczyń mi przysługę.
Dziś do klasztoru wstępuje ma siostra,
Aby rozpocząć próbę nowicyatu.
Racz ją zapoznać z mem niebezpieczeństwem,
Proś w mem imieniu, ażeby przyjaciół
Do surowego posłała sędziego;
Niech go i sama błaga; w tem nadzieję
Wielką pokładam, w jej bowiem młodości
Mieszka wymowa, która, choć słów nie zna,
Porywa ludzi; a przytem zna ona
Szczęśliwą sztukę, że, gdy tylko zechce,
Zjednywa sobie wszystkich swym rozumem,
Że swym dowcipem wszystkich przekonywa.
Lucyo. Daj Boże, aby to się jej udało, zarówno dla pocieszenia wszystkich powolnych tobie, znajdujących się pod groźbą surowego prawa, jako
też dlatego, ażebyś mógł dalej używać życia, gdyż byłoby mi bardzo smutno, gdybyś je w taki głupi sposób miał przegrać w jednej partyjce maryasza. Idę
do niej.