Klaudyo. Dzięki wam, dobry przyjacielu Lucyo.
Lucyo. Za dwie godziny —
Klaudyo. Idźmy już, dozorco.
Książę. Nie, świętobliwy ojcze! Myśl tę rzućcie!
Nie wierzcie temu, że strzała miłości
Zdolna jest przeszyć serce męża. Jeślim
Utajonego pragnął tu schroniska,
To w poważniejszych, dojrzalszych zamiarach,
Niżeli cele gorącej miłości.
Mnich. Możecież mi je zawierzyć?
Książę. Nikt od was,
Mój świętobliwy panie, nie wie lepiej,
Jak zawszem lubił życie na ustroniu,
Jak u mnie zawsze w niskiej były cenie
Huczne zebrania, na których szaleje
Młodość i zbytek i pycha.
Hrabi Angelo (jako jest człowiekiem
Surowych zasad, stałym, powściągliwym)
Oddałem władzę swoją tu we Wiedniu.
A on zaś mniema, żem ruszył do Polski,
Bom tę rozpuścił wieść między ogółem
I w nią też wierzą. Teraz się pytacie,
Czcigodny panie, na com to uczynił?
Mnich. Owszem, mój książę!
Książę. Mamy surowe prawa i ustawy
(Na twarde konie uzda i wędzidło),
Którym daliśmy drzemać lat czternaście,
Że były jako stary lew w jaskini,
Nie puszczający się na zdobycz. Dzisiaj,
Jako te rózgi, które ojciec słaby
Powiązał na to, aby je zawiesić
Przed okiem dzieci więcej dla postrachu
Niż dla użytku, raczej w nich szyderstwo
Budzą, niż trwogę — dzisiaj i ustawy,