Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/224

Ta strona została przepisana.
218
CYMBELIN.

Jachimo. Czy wolno, nie narażając się na zarzut natręctwa, zapytać, o co poszło?
Francuz. Bagatela! Sprzeczka była publiczną, a treść jej można opowiedzieć bez obawy o nieprzyzwoitość. Poruszono mianowicie sprawę bardzo podobną do tej, o której rozprawialiśmy wczoraj wieczorem, gdy mianowicie każdy z nas chwalił kobiety swego kraju. Ten pan utrzymywał wtedy i oświadczył gotowość poprzeć sąd swój krwią z pod serca, iż jego pani piękniejszą jest, cnotliwszą, roztropniejszą, czystszą, stalszą i mniej dostępną pokusom, niż którakolwiek z najznaczniejszych dam Francyi.
Jachimo. Wasza pani zapewne zmarła, albo też zmieniłeś waszmość sam pierwotne swe zdanie.
Postumus. Bynajmniej. Ja trwam równie silnie przy mem zdaniu, jak ona przy swej cnocie.
Jachimo. Nie powinniście, panie, stawiać jej tak wysoko ponad nasze Włoszki.
Postumus. Nie opuściłbym nic z pochwał nawet wówczas, gdyby mnie znowu tak podrażniono, jak we Francyi. Mój podziw dla tej damy jest większy, aniżeli nawet miłość dla niej.
Jachimo. Nic łatwiejszego, jak nazwać którą z dam angielskich równie piękną i dobrą, a przecie za piękne to i za dobre byłoby wobec rzeczywistości. Gdyby nawet pańska dama przewyższyła inne znane mi kobiety tak samo, jak ów brylant na pańskiej ręce przyćmiewa inne brylanty, to jeszcze i wtedy przyznałbym jej tylko wśród wielu pierwszeństwo. Lecz podobnie, jak mnie nie zdarzyło się widzieć najcenniejszego z pośród wszystkich brylantów, trudno przypuszczać panie, jakobyś miał poznać kobietę, której żadna inna nie dorówna.
Postumus. Chwalę ją tak, jak ją cenię: na równi z mym brylantem.
Jachimo. To znaczy?
Postumus. Wyżej, niźli wszystkie dobra tego świata.
Jachimo. Ha, chyba niezrównana ukochana pańska nie żyje, albo też warta tyle, co lada błyskotka.