Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/235

Ta strona została przepisana.
229
AKT PIERWSZY. SCENA SIÓDMA.

Jachimo. Boska istoto! Twa hańba, jak febra,
Wstrząsa mem sercem. Kobieta tak piękna,
Spadkobierczyni królestwa, podwójnie
Mogłaby godność króla podnieść. On zaś
Twymi pieniądzmi płacąc, nierządnice
Ściąga, zepsuciem nawskróś przetrawione,
Za grosz z chorobą igrające każdą,
Jaka powstaje z gnicia; te zbiorniki
Jadu, truciznę nawet zatruć zdolne.
Musisz się zemścić, pani, jeśli jesteś
Istotnie córą królów, nie wyrzutkiem
Wielkiego rodu...
Imogena. Co? Ja — mścić się?
Jakim sposobem? Jeżeli to prawda,
(Ale mam serce, które się nie łatwo
Da w błąd wprowadzić uszom); jeśli prawda,
Jakże się zemścić mam?
Jachimo. On tobie, pani,
Każe żyć w zimnem łożu, jak westalce,
A sam, ku hańbie twej, za twe pieniądze,
Wśród najszpetniejszych żądz nurza się! Zemsta!
Ku pocieszeniu oto masz mnie, pani,
A szlachetniejszym będę, niźli zbieg ów,
I lepiej wytrwać potrafię w miłości,
Korny, dyskretny.
Imogena. Pisanio, Pisanio!
Jachimo. Z mych ust zdejm, pani, śluby wiernej służby!
Imogena. Precz, precz! Przekleństwo mym uszom, że dotąd
Słuchały ciebie. Gdybyś był uczciwy,
Opowiedziałbyś to w imię słuszności,
A nie dla celu, który wart nędznika.
Cień na szlachetność rzucasz tak daleką
Od twych opisów, jak ty od honoru.
Osidlić chcesz kobietę, która tobą
Gardzi, jak czartem. Nuże, wejdź, Pisanio!
Niech król, mój ojciec, otrzyma wiadomość
O tym zamachu, a gdy za przystojną
Uzna rzecz, aby tu, na jego dworze,