Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/239

Ta strona została przepisana.
233
AKT DRUGI. SCENA PIERWSZA.

Kloten. Co waść mówisz?
Pierwszy dworzanin. Nie wypada waszej miłości bić się z lada chłystkiem, który go urazi.
Kloten. Wiem o tem, niestety; ale wypada przecie, bym tych uraził, co są niżsi odemnie.
Pierwszy dworzanin. To istotnie wypada tylko waszej książęcej mości.
Kloten. A ja co mówię?
Pierwszy dworzanin. Czy słyszałeś książę — o tym cudzoziemcu, który dziś wieczorem zgłosił się u dworu?
Kloten. Cudzoziemiec? Jako żywo, pierwszy raz. — słyszę!
Drugi dworzanin (do siebie). Wielkie dziwo! Sam jest bestyą zagraniczną, a nie wie o tem!
Pierwszy dworzanin. Włoch to, jak powiadają, przyjaciel Leonata.
Kloten. Leonata? Ależ to łotr nad łotry. I on więc jest łotrem. Chciałbym go poznać. Skąd wiecie o tym cudzoziemcu?
Pierwszy dworzanin. Od jednego z paziów waszej książęcej mości.
Kloten. Czy wypada, bym poszedł go zobaczyć? Czy to nie będzie poniżeniem dla mnie?
Pierwszy dworzanin. Ależ książę nie możesz poniżyć się.
Kloten. Całkiem moje zdanie.
Drugi dworzanin (do siebie). Jesteś skończonym głupcem, a to samo poniża cię już do tego stopnia, że o większem poniżeniu nie może być mowy!
Kloten. Chodźcież, zobaczyć pragnę tego Włocha! Muszę odbić na nim, co dziś przegrałem w kręgle. Nuże, mości panowie!
Drugi dworzanin. Do usług waszej książęcej mości.

(Kloten i pierwszy dworzanin wychodzą).

Że też mógł czart tak chytry, jak mamusia,
Zrodzić takiego osła! — Swym rozumem
Ujarzmia ona świat, a jej synalek
Nie umiał nigdy w życiu trzech policzyć!