Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/260

Ta strona została przepisana.
254
CYMBELIN.

Lepiej tak żyć, niż w służbie panów zbierać
Niewdzięczność; myśmy bogatsi, niż ludzie,
Którzy darmują i dają się kopać.
I mamy więcej powodu do dumy
Niż ci, co chełpią się jedwabiem cudzym;
Takiemu wprawdzie ukłoni się kupiec,
Ale to jeszcze rachunku nie maże.
Nie pomieniałbym, się doprawdy, z nikim!
Gwideryusz. Ty z doświadczenia mówisz. My jednakże
Biedne, bezpiórne pisklęta — my nigdy
Nie wylecieliśmy za obręb gniazda,
Nie wiemy przeto, jaki wiatr powiewa
W oddali. Życie to pewnie najlepsze,
Jeżeli spokój jest najlepszem życiem.
Tobie smakuje ono, bo-ś znał inne,
Ostrzejsze; ono zresztą zgodne z wiekiem
W pół niedołężnym; lecz dla nas to życie
Klatką nieświadomości jest, podróżą w łóżku,
Kaźnią za długi, z której wyjść nie wolno
Za pewien obręb.
Arwiragus. Gdy twych lat dożyjem,
O czem wspominać będziemy, gdy w grudniu
Jak zwykle zimny wiatr z deszczem, w jaskiń
Najdzie nas w kącie wciśniętych? Cóż bowiem
Znamy? Jesteśmy całkiem jak zwierzęta:
Chytrzy w szukaniu zdobyczy; zajadli,
Gdy o żer idzie. Animusz nasz cały
Polega na ściganiu tego, co ucieka;
Jak ptaszki w klatce uczymy się nucić
Pienia wolności.
Belaryusz. Co tu wiele gadać!
Gdybyście tylko lichwę miast poznali
Na własnych skórach i sztukę dworactwa
I jak u dworu trudno się uczepić,
Jak trudno potem zostać na nim, (bowiem
Szczyt łaski pewną jest wróżbą upadku,
A przytem śliski jest tak, że obawa
Już zgubie równa); i gdybyście znali
Wojenne plagi, żądze niebezpieczeństw,
Bo w nich cześć, sława, które wśród szukania