Niźli u ludzi, co kuszą się o to.
Naprzykład ten Polidor — spadkobierca
Tronu Brytanii i syn Cymbelina,
Zwany przez niego Gwideryuszem. — Bogi!
Gdy na trój nożnym stoiku siedzę, prawiąc
O moich czynach wojennych, z zapałem
Wciska uwagi swoje w mą opowieść.
„Tak zginął wróg mój, mówię, tak mu stopa
Ugniotłem karku!“ Jemu krew królewska
Tryska do twarzy — spocony, wytęża
Mięśnie, przybiera stosowną postawę
A Kadwal (Arwiragus), młodszy z braci,
Niemniej ognisty — ileż może wetchnąć
Życia w me słowa, bardziej rozpalony,
Niźli wsłuchany... Lecz cyt! Zwierz tu przemknął,
O, Cymbelinie! Bóg i me sumienie
Wiedzą, jak to wygnanie jest niesłuszne;
Dla tego synów twych, (jeden dwa lata,
Drugi, trzy liczył) skradłem, porywając
Tobie dziedziców, jak ty moje dobra.
Ty, Euryfilo karmiłaś ich; ciebie
Czczą, jak rodzoną matkę; co dzień grób twój
Stroją. A we mnie, Belaryuszu, (niegdyś
Zwałem się Morgan), rodzonego ojca
Uznają obaj... Lecz czas począć łowy!
Imogena. Gdyśmy zsiadali z koni, powiedziałeś,
Że cel już blisko. Nigdy chyba matka
Tak nie tęskniła za mną, jak ja za nim.
Pisanio, człeku, mów gdzie jest Postumus?
Tak dziwnie patrzysz... co ty masz na sercu
Skąd to głębokie bierze się westchnienie?
Gdybyś był malowany, każdy w tobie
Uznałby milczkiem obraz pizerażenia;