Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/271

Ta strona została przepisana.
265
AKT TRZECI. SCENA PIĄTA.

Kloten. Kocham i nienawidzę! Ona piękna,
Ona królewna; ma u dworu więcej
Estymy, niźli którakolwiek dama,
Niż wszystkie damy; co dobrego która
Ma w sobie, ona wszystko łączy, przeto
Przewyższa wszystkie i przeto ją kocham,
Lecz to, że mnie odtrąca, że się rzuca
W ramiona chłopu, to tak jej uwłacza,
Iż pryska cały czar; to w niej uznaję
Za godne nienawiści, godne pomsty.
Bo jeśli głupcy mają —

(Wchodzi Pisanio).

Kto to? Co to?
Intrygi, łotrze? Do mnie, do mnie, bliżej!
Przekupny ty rajfurze, oczajduszo,
Gdzie księżna pani? Raz, dwa — lub cię poszlę
Do wszystkich dyabłów!
Pisanio. Miłościwy książę...
Kloten. Gdzie księżna? Prędko mów, bo, na Jowisza,
Nie spytam drugi raz! Ty, skryty szelmo;
Wyrzuć ze serca sekret, lub, dalibóg,
Wnet je rozpłatam i sekret wygrzebię.
U Postumusa ona? Mów, u Postumusa?
Co za wstyd; tyle cetnarów prostactwa!
Kto zeń wydusi choćby gram szlachectwa?
Pisanio. Jakżeby, książę, mogła być u niego?
Kiedy-ż zniknęła? On zaś bawi w Rzymie.
Kloten. Wiec gdzie jest ona? Mów, a bez wykrętów
Dokładnie wiedzieć chcę, co z nią się stało.
Pisanio. Najmiłościwszy książę!
Kloten. Zacny łotrze!
Mów, gdzie twa pani? Zaraz mi to powiedz!
Bez „miłościwych książąt“ — wyduś z siebie
Słowo, na które czekam, bo milczenie
Zasądzi ciebie na śmierć.
Pisanio. Mości książę,
To pismo wszystkie poda ci szczegóły
O jej ucieczce.

(Podaje mu list).