Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/272

Ta strona została przepisana.
266
CYMBELIN.

Kloten. Ja pobiegnę za nią
Choćby przed tron Augusta.
Pisanio (do siebie). Trudna rada.
W przeciwnym razie przypłaciłbym głową;
Ona daleko! List ten co najwyżej
Da mu mitręgę, jej zaś nie zaszkodzi.
Kloten. Ha!
Pisanio (do siebie). Panu śmierć doniosę. Imogeno,
Gdybyżeś z kraju cało wyszła jeno!
Kloten. List autentyczny.
Pisanio. Ile mi wiadomo...

Kloten. To Postumusa ręka, znam ją przecie! Słuchaj-no. Chcesz ty, łotrzyku, zaprzestać łotrostw, wiernie mi służyć, załatwiać moje interesa, o ile ja do tego podam ci sposobność? Czy chcesz poświęcić mi się z całym zapałem, to znaczy: każde łotrostwo, jakie ci polecę, spełniać akuratnie, sumiennie? Jeśli tak, mieć cię będę za porządnego człowieka. Będziesz, mógł wtedy liczyć na moją wydatną pomoc, na to, że skoro tylko przyjdzie do mowy o twym awansie, głos mój padnie stanowczo na twą korzyść.
Pisanio. Dobrze, jaśnie panie!
Kloten. Chcesz-że mi służyć? Skoro tak cierpliwie, tak po męsku wytrzymałeś dotąd w służbie łysej fortuny tego żebraka, Postumusa, to chyba z wdzięcznością tem gorliwiej przystaniesz do mnie. Chcesz mi służyć.
Pisanio. Chcę, jaśnie panie!
Kloten. Podaj mi twą rękę — a tutaj moja kieska. Czy pozostały może pod twą opieką ubiory Postumusa?
Pisanio. Mam u siebie w mieszkaniu ten sam ubiór, w którym żegnał mą panią.
Kloten. Otóż i pierwsza usługa, której żądam od ciebie: przynieś mi to ubranie.
Pisanio. Natychmiast, mości książę.

(Odchodzi).

Kloten. O, gdybym cię — dopadł w porcie Milfordzkim — o jedno tylko zapomniałem go jeszcze zapytać, lecz pomyślimy zaraz o tem — owóż tam