właśnie zgładzić chcę ciebie, nędzny Postumusie. Ale najpierw muszę mieć tu jego suknie. Ona raz powiedziała — dotąd mi gorycz słów tych odbija się w sercu — powiedziała, że więcej ceni choćby tyłku suknię Postumusa, niźli moją własną, szlachetną postać wraz z wszystkiemi ozdobami i zaletami mej osoby. W tym samym więc stroju gwałt jej zadam — wprzód jednak jego zgładziwszy i to przed jej oczyma; niechaj zobaczy moje męstwo, będzie to najsroższą karą dla jej pychy. Widzę już, jak to będzie: on powalony o ziem, nad jego martwemi zwłokami palę pełną szyderstwa mówkę — a potem, zadowoliwszy me żądze — co to wszystko chcę ja dla większego jej udręczenia, załatwić w jego sukniach! — zawrócę ją do dworu; kopiąc, popychać będę do powrotu. Pozwoliła ona sobie żartować ze mnie, musi być tedy i moja zemsta wyuzdanie wesołą.
Więc to ów ubiór?
Pisanio. Tak, miłościwy panie!
Kloten. Jak dawno temu do Milfordu uszła?
Pisanio. Zaledwie mogła tam dotrzeć.
Kloten. Strój ten zanieś do mego pokoju, oto drugi mój rozkaz; trzeci będzie tej treści, byś z całego serca milczał o mych zamiarach Przykładaj się tylko gorliwie, a ręczę ci za wysoki awans.
— Moja zemsta mieszka teraz w Milfordzie. O, gdybym miał skrzydła, by ją ścigać!
Pisanio. Ja, wiernym tobie być? O, wierny panie,
Wierność ma tylko przy tobie ostanie!
Niech do Milfordu idzie — na stracenie!
Oby sprzyjały nieba Imogenie.
Głupca zaś udawanie me omami:
Pójdzie, by tylko walczyć z przeszkodami!