Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/313

Ta strona została przepisana.
307
AKT PIĄTY. SCENA PIĄTA.

Dalej, za duszy szlachectwo, za wszelkie
Przedziwne dary, za które się zwykle
Kocha kobietę; za urok, co okiem
Wpada, by serca usunąć zawiasy.
Cymbelin. Mów prędzej, spłonę tu z niecierpliwości.
Jachimo. Zbyt prędko przyjdzie to, co cię zasmuci.
On więc, Postumus, szczytny w miłowaniu,
Po książęcemu kochany, przemówił
Z taką godnością, nie ganiąc bynajmniej
Przedmiotów naszych pochwał, (a łagodny,
Jak sama cnota) — i nakreślił obraz
Swej pani, z taką swadą, iż jak zwolna
W słowa przelewał duszę, nasze dusze
Nagle na poziom kucharek opadły,
Nasz ferwor zasię stał się idyotyzmem,
Co nie potrafi trzech zliczyć.
Cymbelin. Do rzeczy!
Jachimo. Co do czystości twej córki — zaczynam —
Mówił, że Dyana przy niej lubieżnicą,
Tak bowiem chłodną Imogena. Niegodny,
Drwiąc z onych pochwał, wywołałem zakład.
Przeciwko temu, co błyszczało wówczas
Na jego zacnej ręce, postawiłem
Bajońskie sumy, klnąc się, że zdobędę
Przez jego hańbę, uwiedzeniem żony,
Ów pierścień. On zaś jako prawy rycerz,
Nie mniej ufając jej cnocie, niźli,
Jak sam stwierdziłem, godną tego była —
Dał w zakład pierścień. Byłby to uczynił
Z klejnotem nawet kołu Feba wziętym;
I mógł iść w zakład, chociażby o wartość
Rydwanu boga. Wnet też do Brytanii
Pomknąłem — Może przypominasz sobie
Mój na twym dworze pobyt? Wówczas, panie,
Przeczysta córka twoja mi wskazała,
Jaka granica dzieli od miłości
Rozpustę. Zawód nadziei, nie żądzy,
Skłonił przebiegłość mą pod waszem niebem
Do pracy w duchu haniebnym — to prawda —
Lecz pożytecznym dla mnie. Jednem słowem: