Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/32

Ta strona została skorygowana.
26
MIARKA ZA MIARKĘ.

Pianka. Dziękuję waszej łaskawości; co do mojej osoby, to nigdy sam do szynku nie zaszedłem — zawsze mnie ktoś zaciągnął.
Eskalus. Już dobrze. Nic więcej o tem, panie Pianko; bywajcie mi zdrowi.

(Pianka wychodzi).

Chodź bliżej, mości panie Czopowy. Jak się waść nazywasz, panie Czopowy?
Błazen. Pompejusz?
Eskalus. Jak dalej?
Błazen. Zad, miłościwy panie.
Eskalus. Słusznie; Zad największą u waści rzeczą; a więc w najbestyalniejszem znaczenia wyrazu, jesteś waść Pompejuszem, wielkim Pompejuszem, po części jest rajfur z waści, Pompejuszu, choć udajesz, czopowego. Czy nie tak? Powiedz mi waść prawdę, nic na tem nie stracisz.
Błazen. Prawda, miłościwy panie, jestem biednym człowiekiem, który chce żyć.
Eskalus. Jak to, Pompejuszu, chcesz żyć z rajfurstwa? Cóż myślisz o tem rzemiośle, mości Pompejuszu? Czy to prawne rzemiosło?
Błazen. Miłościwy panie, jeżeliby prawo pozwoliło.
Eskalus. Ale prawo nie pozwoli, mości Pompejuszu; rzemiosło to nigdy w Wiedniu dozwolonem nie będzie.
Błazen. Czy wasza łaskawość chce owałaszyć i okapłonić całą młodzież w mieście?
Eskalus. Nie, Pompejuszu.
Błazen. A więc, miłościwy panie, według mego zdania, młodzież będzie robiła to, co dotychczas; niech tylko wasza łaskawość ujmie w karby dziewkarzy i birbantów a o rajfurów bać się nie będzie trzeba.
Eskalus. Zaczynają się już ładne rządy, mogę to waści powiedzieć: ścinają głowy i wieszają.
Błazen. Jeżeli tylko przez lat dziesięć ścinać i wieszać będziecie wszystkich tych, którzy grzeszą, w ten sposób, to radzę wam zawczasu zamówić sobie nieco głów gdzieindziej. Bo jeżeli to prawo utrzyma