Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/322

Ta strona została przepisana.
316
CYMBELIN.

Objęła ciebie, (który nie wiedziałeś,
Kim jesteś, ani-ś jej nie szukał wcale),
Subtelnem tchnieniem.
Cymbelin. Wcale trafny wykład.
Wróżbita. Cedrem wspaniałym, ty jesteś, o, królu;
Poobcinane gałązki — synowie,
Których Belaryusz wykradł; uważani
Za zmarłych, nagle odżyli na nowo.
Złączone z cedrem ojczystym gałązki
Pokój i szczęście zwiastują Brytanii...
Cymbelin. Dobrze! Zacznijmy pokojem Lucyuszu,
Chociaż zwycięzcy, oddajem się jednak
Rzymskiemu państwu i jego cesarzowi,
Haracz, jak dawniej przyrzekając płacić,
Od czego zła królowa nas odwiodła.
Dotknęła pomsta sprawiedliwych bogów
Ręką swą ciężko syna złej królowej.
Wróżbita. Palec niebiańskich mocy stroi struny
Na ton pokoju; spełnia się w tej chwili
Wizya, o której mówiłem ci, wodzu,
Jeszcze przed bitwą, ledwie co skończoną.
Ów orzeł rzymski, który górą lecąc
Ku zachodowi z północy, wciąż malał,
Aż w końcu znikł zupełnie w blaskach słońca —
Nie był-że zapowiedzią, iż nasz orzeł,
Potężny Cezar, na nowo w miłości
Zbrata się z sławnym Cymbelinem, lśniącym
Tu na zachodzie, jak słońce?
Cymbelin. Cześć bogom!
Niech do ich siedzib kłęby wonnych dymów
Z świątyń się wzniosą. Pomiędzy lud idźcie,
Zwiastować spokój. Gdy stąd wyruszymy,
Niech wioną nasze i rzymskie sztandary.
Tak przejdziem przez gród Luda, by zaprzysiądz
Pokój w świątyni Jowisza, a potem
Przypieczętować go uroczystością.
W drogę! Tak chlubnie a przytem tak prędko
Nikt snać nie rozstał się z wojenną chętką.

(Odchodzą).
KONIEC.