ctwa, lecz byłożto w mocy natury ludzkiej utrzymać się zawsze na szczycie nadludzkiej wielkości? Wreszcie byłożby lepiej, żeby ich pisma spalono? Nie byłoby może tyle dziwactw, lecz ileż to stracilibyśmy nadzwyczajnych piękności?“[1]
W rymowanym liście do klasyków z ironią opowiada o ich Febie, „co karcił zbrodnie Szekspira“. Na czele zaś listu do romantyków kładzie motto, zapożyczone z Szekspira: „I had rather be a kitten and cry mewl Than one of theze same mitre — ballad — mongers“ Radzi im, aby zamiast powtarzać „spętaną stopą własne ślady“ bliżej zapoznali się z Szekspirem.[2] Pierwszy u nas używa znanego: That is the question. Mianuje Szekspira Suwarowem poezyi. Wreszcie, jak potrafił odczuć piękności Szekspirowskie, za dowód niech posłuży ten fakt, że później, kiedy pojawiło się tłumaczenie Hołowińskiego, odmawiał mu „poezyi słowa“, lubo niektórzy, Kraszewski np., porównywając przekład z oryginałem, z zachwytem wołali: i tu żywego Szekspira mamy.[3]
Fr. Morawski w ocenie twórczości Szekspira nie zajął stanowiska tak wyraźnego, jak Wężyk i inni po nim. Nie posiadał bowiem żyłki apostoła, żądnego wygłaszać nowe hasła i zaciągać szeregi pod nową chorągiew. Z dużym talentem pisarskim, nie pozbawionym dyletantyzmu, łączył upodobania światowca, który dla przekonań literackich nie chciał narażać stanowiska, jakie zajmował w życiu towarzyskiem, ani zbytnio dotykać przyjaciół, którzy należeli przeważnie do obozu klasyków.