obudziły w nim zamiar zamordowania króla. — Owszem, zapytuje, w jakim celu występują. Jak niskiej duszy jest Makbet, dowodzi zresztą fakt, że zbywa mu na wyrzutach sumienia, a jeżeli tu i ówdzie budzi się ono, to przemawia ustami jego sam poeta, bo „kto z rozrzewnieniem wysławia cnoty Dunkana, ten go we własnym domu skrytobójczo nie zamorduje“.
Scenę w komnacie Dunkana i słowa Makbeta: „Czemuż, gdy tak potrzebowałem boskiej opieki, amen utkwiło mi w gardle“ objaśnia autor jak następuje: „Scena ta i słowa stawiają go na równie z pierwszym lepszym zbójcą włoskiej ziemi, co napada podróżnych, odmawiając przy tem różaniec“, A już, jak twierdzi, poważna tragedya ustaje z chwilą, gdy Makbet „skrytobójca i którego miano za takiego, zostaje bez śladu oporu ogłoszony i ukoronowany królem. Akcya takowa wkracza w zakres teatru maryonetek lub cyrków końskich“.
Analizę czynności bohatera w dwóch ostatnich aktach uważa za niemożliwą, albowiem Makbet w tych scenach, „sam nie wie czego chcieć ma“. W ogóle zaś mniema o Makbecie, że wcale nie posiada przymiotów, któreby go kwalifikowały na tragicznego bohatera. I to jest, zdaniem autora, kardynalny błąd tego dzieła, którego nawet geniusz Szekspira zgładzić nie zdołał.
Lady Makbet odmawia cechy tragicznej w raptownem postanowieniu zgładzenia Dunkana, które w niej błyskawicznie powstało na wiadomość o jego gościnie. Małżonkę potężnego tana stawia na jednym poziomie z żoną „pierwszego lepszego bandyty“.
O scenie sonambulicznej twierdzi, że jest tylko polem popisu dla pierwszych artystek. Pominąwszy to, nie ma pod względem dramatycznym i psychologicznym wielkiego znaczenia.
Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/416
Ta strona została przepisana.
410
SZEKSPIR W POLSCE.