Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/78

Ta strona została skorygowana.
72
MIARKA ZA MIARKĘ.

Książę. Jest to stworzenie na śmierć nie gotowe;
W takim go stanie wyprawiać, byłoby
Zbrodnią.
Profos. Dziś, ojcze, we więzieniu umarł
Z silnej gorączki niejaki Ragozyn,
Głośny zbój morski, człowiek lat Klaudyusza,
Mający włosy i brody tej samej,
Co i on, barwy. Cóż, gdybyśmy dali
Czas grzesznikowi, by się przygotował,
Zaspakajając namiestnika licem
Ragozynowem, więcej podobniejszem
Do Klaudyusza?
Książę. O, snać same niebo
Przyszło nam w pomoc! Zróbcie to natychmiast
Bo przez Angela oznaczona chwila
Już się przybliża; zarządźcie, co trzeba,
By spełnić rozkaz, ja zaś swoje zrobię:
Tego wstrętnika na śmierć przysposobię.
Profos. Wszystko natychmiast spełnię, dobry ojcze.
Bernardyn umrzeć musi dziś pod wieczór,
Cóż począć z Klaudyem, by mnie uratować
Od niebezpieczeństw, które spadną na mnie,
Skoro się wyda, że on żyje?
Książę. Otóż
W ukrytym lochu trzeba zamknąć obu —
I Bernardyna i Klaudya; nim słońce
W swoim obiegu po dwakroć pozdrowi
Tych, co pod nami, będziecie bezpieczni.
Profos. Chętnie was słucham.
Książę. Spieszcie się, natychmiast
Poszlijcie głowę do Angela.

(Profos wychodzi).

Ja do Angela teraz list napiszę —
Zaniesie mu go dozorca — tej treści,
Że już powracam i że z ważnych przyczyn
Zmuszony jestem odbyć wjazd publiczny.
Wezwę go przytem, by się spotkał ze mną
Przy świętem źródle, o milę od miasta;
Stamtąd zaś wszystkie roztrząsając sprawy