Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/93

Ta strona została skorygowana.
87
AKT PIĄTY. SCENA PIERWSZA.

Aż z potwarzami nie zrobicie końca.

Eskalus. Wszystko zbadamy troskliwie, mój książę.

(Książę odchodzi).

Panie Lucyo, nie powiedzieliście, że według waszych wiadomości, to ów mnich Ludwik jest osobą nieuczciwą?
Lucyo. Cucullus non facit monachum; nie ma na nim nic uczciwego, prócz habitu; przytem wyrażał się o naszym księciu jak najniegodziwiej.
Eskalus. Prosimy was, abyście zostali tutaj aż do chwili, gdy on się zjawi, i świadczyli przeciw niemu; pokażemy, że ten mnich, to łotr osławiony.
Lucyo. Jak nikt inny w Wiedniu, na moje słowo!
Eskalus (do jednego z świty). Przywołać tutaj raz jeszcze ową Izabellę. Chcę z nią pomówić; proszę was, panie, pozwólcie mi ją badać; zobaczycie, jak jej dojadę.
Lucyo. Nie lepiej, panie, od tego, o którym sama mówiła.
Eskalus. Powiadasz?
Lucyo. Dalibóg, panie, gdybyście jej dojechali tak sam na sam, łatwiej by się wyspowiadała; bo publicznie, to będzie się może wstydziła.

(Wraca służha sądowa z Izabellą, książę w przebraniu mnicha i profos).

Eskalus. Wezmę się z nią do rzeczy po omacku.
Lucyo. To właściwy jest sposób; z kobietami najłatwiej o północy.
Eskalus (do Izabelli). Bliżej, panienko; ta oto szlachcianka przeczy wszystkiemu, coś powiedziała.
Lucyo. Panie, oto idzie ten łotr, o którym mówiłem — idzie tu z profosem.
Eskalus. W samą porę; ale nie gadajcie z nim, dopóki was nie wezwiemy.
Lucyo. Pst!
Eskalus. Zbliżcie się, panie; nie nasadziliście tych kobiet, aby spotwarzyły lorda Angela! Zeznały, że tak było.
Książę. To fałsz.
Eskalus. Cóż to? Wiecie wy, gdzie jesteście?