Lucyo. Ten sam, panie. Bliżej, ty mój poczciwcze, ty łysa pałko! znacie mnie?
Książę. Przypominam was sobie po dźwięku waszego słowa, panie. Spotkałem się z wami w więzieniu, kiedy jeszcze nie było tu księcia.
Lucyo. O świcie spotkaliście się ze mną! A przypominacie sobie, coście mówili o księciu?
Książę. Jak najzupełniej, panie.
Lucyo. O, więc pamiętacie, panie? A więc książę to podwikarz, to głupiec i tchórz — jak mi to wtedy powiedzieliście?
Książę. Musimy wprzódy zamienić role, mój panie, nim to będzie moje zdanie; wyście to mówili tak o nim; i daleko więcej, daleko gorzej!
Lucyo. O, ty przeklęty łotrze! Czy ci nie dałem szczutka w nos za takie gadanie?
Książę. Zaprzeczam — kocham tak księcia, jak siebie samego.
Angelo. Słuchajcie tylko, jak ten nędznik chciałby się teraz wykręcić, popełniwszy tyle zdradą pachnących bezeceństw.
Eskalus. Z takim łotrem nie ma co się rozprawiać. Precz z nim do więzienia; a zaryglujcie go jak należy; zamknijcie mu gębę; zabierzcie i te tłuki i wiernego ich sprzymierzeńca!
Książę. Zaczekaj waść, zaczekaj chwilę.
Angelo. Cóż to, opiera się? Dopomóżcie mu, Lucyo!
Lucyo. Dalej, mości panie, dalej, mości panie; dalej mości panie; fe, mości panie! Ha, łysa pałko, kłamcze szubrawy! Musisz być waść zakapturzony? musisz? Pokaż ino waść swą złodziejską gębę; a, do kata z waścią! Pokaż waść tę wilczą mordę i hejże na szubienicę! Nie zdejmiesz go?
Książę. Pierwszy łotr z ciebie, który zrobił księcia.
Naprzód, profosie, ja za trzech tych ręczę.
Nie wymykaj się, mopanku, bo słówko