Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/95

Ta strona została skorygowana.
89
AKT PIĄTY. SCENA PIERWSZA.

Lucyo. Ten sam, panie. Bliżej, ty mój poczciwcze, ty łysa pałko! znacie mnie?
Książę. Przypominam was sobie po dźwięku waszego słowa, panie. Spotkałem się z wami w więzieniu, kiedy jeszcze nie było tu księcia.
Lucyo. O świcie spotkaliście się ze mną! A przypominacie sobie, coście mówili o księciu?
Książę. Jak najzupełniej, panie.
Lucyo. O, więc pamiętacie, panie? A więc książę to podwikarz, to głupiec i tchórz — jak mi to wtedy powiedzieliście?
Książę. Musimy wprzódy zamienić role, mój panie, nim to będzie moje zdanie; wyście to mówili tak o nim; i daleko więcej, daleko gorzej!
Lucyo. O, ty przeklęty łotrze! Czy ci nie dałem szczutka w nos za takie gadanie?
Książę. Zaprzeczam — kocham tak księcia, jak siebie samego.
Angelo. Słuchajcie tylko, jak ten nędznik chciałby się teraz wykręcić, popełniwszy tyle zdradą pachnących bezeceństw.
Eskalus. Z takim łotrem nie ma co się rozprawiać. Precz z nim do więzienia; a zaryglujcie go jak należy; zamknijcie mu gębę; zabierzcie i te tłuki i wiernego ich sprzymierzeńca!

(Profos zabiera się do księcia).

Książę. Zaczekaj waść, zaczekaj chwilę.
Angelo. Cóż to, opiera się? Dopomóżcie mu, Lucyo!
Lucyo. Dalej, mości panie, dalej, mości panie; dalej mości panie; fe, mości panie! Ha, łysa pałko, kłamcze szubrawy! Musisz być waść zakapturzony? musisz? Pokaż ino waść swą złodziejską gębę; a, do kata z waścią! Pokaż waść tę wilczą mordę i hejże na szubienicę! Nie zdejmiesz go?

(Zrywa mnichowi kaptur i odsłania księcia).

Książę. Pierwszy łotr z ciebie, który zrobił księcia.
Naprzód, profosie, ja za trzech tych ręczę.

(do Lucya).

Nie wymykaj się, mopanku, bo słówko