Co do Angela,
To czyn zamiaru złego nie prześcignął,
Więc go też pogrześć trzeba jako zamiar,
Co padł, nim drogę swą przebył. Wszak myśli
Nie są czynami; a zaś tylko myślą,
I niczem więcej, jest zamiar.
Maryanna. O, panie!
Tak, niczem więcej.
Książę. Bezpłodne błagania.
Mówię wam, wstańcie; inny mi przychodzi
Na myśl występek... Profosie, powiedzcie,
Jak się to stało, że Klaudya ścięto
W niezwykłej porze?
Profos. Tak mi nakazano.
Książę. Macie-li na to piśmienne dowody?
Profos. Nie, dobry książę; to ustny był rozkaz.
Książę. Więc za to dzisiaj składam was z urzędu;
Oddajcie klucze.
Profos. Przebaczcie mi, książę!
Czułem, że błąd to, lecz nie byłem pewny;
Żal mnie ogarnął później, po rozwadze,
A w dowód tego jest w więzieniu człowiek,
Co również umrzeć miał na rozkaz ustny,
Alem przy życiu go zostawił.
Książę. Któż to?
Profos. Nazwisko jego Bernardyn.
Książę. Wolałbym,
Abyś tak samo był postąpił z Klaudyem.
Sprowadź go tutaj, niech mu się przypatrzę.
Eskalus. Smutno mi wielce, że człowiek tak mądry
I tak uczony, jak wy, o Angelo,
Tak strasznie zbłądził przez swej krwi gorącość,
Potem tak mało miarkował się w sądzie.
Angelo. I mnie jest smutno, żem sprawił ten smutek,
I tak to rani me serce skruszone,
Że raczej błagam o śmierć niż o łaskę —
O śmierć więc proszę, bom zasłużył na nią.
Książę. Który to z nich jest Bernardyn?