Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/23

Ta strona została przepisana.
15
AKT PIERWSZY. SCENA TRZECIA.



SCENA TRZECIA.
Wenecya. Plac publiczny.
Wchodzą BASSANIO i SZYLOK.

Szylok. Trzy tysiące dukatów, dobrze.
Bassanio. Tak jest, na trzy miesiące.
Szylok. Na trzy miesiące, dobrze
Bassanio. Antonio, jak mówiłem, będzie poręczycielem.
Szylok. Antonio poręczycielem, dobrze.
Bassanio. Możeszże mi wygodzić? Chcesz-że mię zobowiązać? Mam-że liczyć na ciebie?
Szylok. Trzy tysiące dukatów, na trzy miesiące i Antonio poręczycielem.
Bassanio. Jakaż twoja odpowiedź?
Szylok. Antonio, dobry.
Bassanio. Słyszałeś co nasuwającego przeciwne zdanie?
Szylok. Aj, nie, nie, nie. Kiedy mówię: dobry, to chcę dać do zrozumienia, że jego podpis wystarcza. Ale jego odpowiedzialność jest w kwestyi. Wysłał jedną galerę do Tripolis, drugą do Indyi; słyszałem także na Rialto że ma trzecią na wodach w Meksyku, a czwartą w drodze do Anglii; i inne jeszcze transporty w różne strony rozrzucone. Ale okręty to deski, majtkowie, ludzie; są szczury ziemne i szczury wodne; złodzieje ziemne i złodzieje wodne, to jest korsarze; a potem mamy hazard bałwanów, wiatrów i skał. Jakożkolwiekbądź, człowiek ten wystarcza. Trzy tysiące dukatów! Zdaje mi się, że mogę przyjąć jego poręczenie.
Bassanio. Możesz bezpiecznie to uczynić.
Szylok. Chcę to uczynić bezpiecznie i żebym mógł być ubezpieczony, muszę się namyślić. Czy mogę się widzieć z Antonim?
Bassanio. Jeżeli zechcesz podzielić z nami obiad.
Szylok. Tak, żebym wąchał świninę; żebym pożywał strawę tam, gdzie wasz prorok, Nazareńczyk, wywoływał czarta. Gotów jestem z wami mieć sto-