Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/25

Ta strona została przepisana.
17
AKT PIERWSZY. SCENA TRZECIA.

Antonio. Nie inaczej:
Na trzy miesiące.
Szylok. O tem zapomniałem.
Na trzy miesiące; tak, jużem to słyszał;
I za poręką waszą; bardzo dobrze;
Pożyczę. Ale chciejcie mię posłuchać.
Powiedzieliście, panie, zdaje mi się,
Że gwoli zysku nie wypożyczacie,
Nie pożyczacie pieniędzy?
Antonio. Nie zwykłem
Odbiegać od tej zasady.
Szylok. Gdy Jakób
Pasł trzodę teścia swojego, Labana,
Był on po naszym świętym Abrahamie,
Za sprawą mądrej swej matki, z kolei
Trzecim, tak, rychtyk, trzecim patryarchą,
Antonio. Cóż nam tu po nim? czy i on brał lichwę?
Szylok. Nie, lichwy nie brał, to jest wprost w znaczeniu
Przywiązywanem przez was do tej nazwy;
Chciejcież uważyć, co Jakób uczynił.
Między Labanem a nim stanął układ,
Że co się tylko pstrych i pręgowatych
Jagniąt urodzi, wszystkie Jakóbowi
Na właść przypadną. Skoro więc, jak zwykle
Z końcem jesieni wśród wełnistej rzeszy
Na dobie było dzieło rozplemiania,
Roztropny pasterz ponakrapiał kołki,
I one, w chwili parzenia się, w okół
Powbijał w ziemię tuż przed maciorkami,
Które począwszy wtedy, w swoim czasie
Wydały same srokate jagnięta:
I Jakób posiadł wszystkie. Tym fortelem
Zyskał on korzyść i był błogosławion.
Każdy zysk, panie, jest błogosławieństwem,
Gdy nie kradzionym sposobem przychodzi.
Antonio. Był to szczęśliwy traf tylko, na który
Jakób zasłużył; nie mógł on sam przez się
Tego dokazać, bez udziału nieba:
Boska to ręka tak pokierowała.
Ale do czegoż to zmierza? Czy żeby