Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/44

Ta strona została przepisana.
36
KUPIEC WENECKI.
(Wchodzi Jessyka).

A! przecież przyszła! — Dalejże, panowie,
Spieszmy, bo musim stawić się na słowie.

(Wychodzi z Jessyką i Salarinem).
(Wchodzi Antonio).

Antonio. Kto tu jest?
Gracyano. Czyś to ty, signor Antonio?
Antonio. Ej, ej, Gracyano! Gdzież reszta kompanii?
Już po dziewiątej: czekają na ciebie.
O maskaradzie niema dzisiaj mowy;
Wiatr się odwrócił; Bassanio chce zaraz
Siadać na okręt. Wysłałem za tobą
Z jakich dwudziestu posłańców.
Gracyano. Niczego
Bardziej nie pragnę i nie żądam więcej,
Jak być pod żaglem i w drodze czemprędzej.

(Wychodzą).
SCENA SIÓDMA.
Belmont. Sala w pałacu Porcyi.
Odgłos trąb. PORCYA i KSIĄŻĘ MARAKOŃSKI wchodzą z orszakami swymi.

Porcya. Idźcie firankę podnieść i odsłonić
Owe trzy skrzynki temu cnemu księciu.
Wybieraj teraz, panie.
Książę Marakoński. Jedna ze złota; ma na wierzchu napis:
„Kto mnie wybierze, zyska to, co wielu nęci“;
Druga ze srebra, a na niej te słowa:
„Kto mnie wybierze, wygra to, czego jest godzien“;
Trzecia z ołowiu, z godłem również lichem:
„Kto mnie wybierze, musi wszystko ryzykować“.
Po czemże poznam, czym wybrał właściwą?
Porcya. W jednej z nich mieści się mój wizerunek:
Gdy tę wybierzesz, książę, będę twoją.
Książę Marakoński. Niechże bóg jaki kieruje mym sądem.
Muszę, raz jeszcze przejrzeć te napisy.