Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/47

Ta strona została przepisana.
39
AKT DRUGI. SCENA ÓSMA.



SCENA ÓSMA.
Wenecya. Ulica.
Wchodzi SALARINO i SOLANIO.

Salarino. Tak jest, widziałem Bassania pod żaglem;
Z nim i Gracyano się wyprawił; ale
Lorenca nie ma, ręczę, na ich statku.
Solanio. Ten żyd szubrawiec, krzykiem skłonił dożę,
Pójść z nim i okręt Bassania przetrząsnąć.
Salarino. Za późno przyszli, okręt był już wtedy
Na pełnem morzu; doszło jednak dożę,
Że w jednej z gondol widziano Lorenca
Z rozmiłowaną jego Żydóweczką.
Przytem Antonio ręczył doży słowem,
Że ich nie było na Bassania statku.
Solanio. Jeszczem nie widział żalu tak dziwnego,
Tak szalonego, tak sprzecznego w sobie,
Jaki po mieście ten parch żyd wyzionął.
Moje dukaty! — wołał — moja córka!
O, moja córko! — O, moje dukaty!
Uciekła z chrześcijaninem! — O, chrześcijańskie
Moje dukaty! — O, sprawiedliwości!
O, córko! — O, dukaty! — Cały worek,
Całe dwa worki opieczętowane,
Pełne dukatów, podwójnych dukatów,
Skradła mi własna córka! — i precyoza,
Parę kamieni, parę drogocennych
Kamieni, własna córka mi ukradła! —
Sprawiedliwości! — Znajdźcie mi tę dziewkę!
Oddajcie mi ją. — Ona ma przy sobie
Moje kamienie i moje dukaty!
Salarino. Wszystkie weneckie chłopcy biegną za nim
I krzyczą: Córka! Dukaty! Kamienie!
Solanio. Niech się Antonio ogląda na termin,
Bo mógłby za to przypłacić.
Salarino. To pewna:
Wczoraj poznałem się z jednym Francuzem,
Który mi mówił, że w ciasnym przesmyku,
Dzielącym Francyę od Anglii, zatonął