Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/50

Ta strona została przepisana.
42
KUPIEC WENECKI.

Nie przychodziły sposobem nieprawym,
I gdyby każda godność piastowana
Była nabytkiem godności wewnętrznej,
Ilużby ludzi nakrywało głowy,
Zamiast stać kornie z odkrytemi! Iluż
Rozkazodawców słuchałoby wtedy,
Ileżby szui nikczemnej odpadło
Z pomiędzy pełnych ziarn istnej wyższości!
A ile istnej wyższości powstało
Z plew i rumowisk czasu, aby nowym
Blaskiem zajaśnieć! Lecz wróćmy do rzeczy.
„Kto mnie wybierze, wygra to, czego jest godzien.“
Dufam w zasługę. Daj mi klucz, o pani,
By mi otworzył tę drogę do szczęścia!
Porcya. Za opieszale przystępujesz, książę,
Do tego, co tam masz znaleść.
Książę Aragoński (otwiera skrzynkę). Co widzę?
Portret idyoty, który, oczy mrużąc,
Wyciąga ku mnie zapisany świstek.
O, jakżeś różny od obrazu Porcyi!
Od mych nadziei i zasługi mojej!
„Kto mnie wybierze, wygra to, czego jest godzien.“
Godzienże jestem tylko głowy głupca?
Toż mój dział? Nie wart-żem niczego więcej?
Porcya. Błądzić i sądzić są to dwa zadania
Różne i sprzeczne z sobą.
Książę Aragoński. Cóż tu stoi?

(Czyta).

Czem srebro skutkiem chrztu płomieni,
Tem w próbach ci są doświadczeni,
Czyj umysł sięga aż do rdzeni;
Niejeden cień zwodniczy ceni,
To też nie zyska nic prócz cieni.
Bywają głupcy posrebrzeni,
Jak ten, co prawdą to być mieni.
Z kimkolwiek waszmość się ożeni,
Będziemy z sobą połączeni.
Bądź zdrów: już tego nic nie zmieni,
Przepraszam jak najuniżeniej.