Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/52

Ta strona została przepisana.
44
KUPIEC WENECKI.



AKT TRZECI.

SCENA PIERWSZA
Jedna z ulic Wenecyi.
SOLANIO i SALARINO.

Solanio. Cóż tam słychać na Rialto?
Salarino. Wciąż jeszcze krąży ta pogłoska, że okręt Antonia z kosztownym ładunkiem zatonął w owej cieśninie. Goodwins podobno nazywa się to miejsce; ma to być ława piasczysta, bardzo niebezpieczna, w której kości niejednego krzepkiego okrętu leżą pogrzebione, jeżeli jejmość pani Fama jest prawdomówną babą.
Solanio. Radbym, żeby była babą plotkarką, jak każda z tych, co żują imbier i wmawiają w sąsiadów, że opłakują śmierć trzeciego męża. Niemniej dlatego jest prawdą, usuwając na bok wszelką rozwlekłość i nie tamując toku rozmowy niepotrzebnymi frazesami, że Antonio, nasz poczciwy, nasz nieoszacowany Antonio, gdzież znajdę epitet prawdziwie godny iść w parze z jego nazwiskiem!...
Salarino. Dociągnijże do końca.
Solanio. Co takiego? A! koniec końców niema kwestyi, że stracił okręt.
Salarino. Bogdajby się na tem skończyły jego straty.
Solanio. Śpieszę się powiedzieć: amen, zanim mi szatan do tego przetnie drogę; bo oto się tu zbliża w żydowskiej postaci.

(Wchodzi Szylok).

Cóż tam, Szyloku? Jakież nowiny między kupcami?
Szylok. Wyście wiedzieli; nikt lepiej niż wy nie wiedział o ucieczce mojej córki.