Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/55

Ta strona została przepisana.
47
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Tubal. Mają biedę i inni. Słyszałem w Genui, że Antonio...
Szylok. Co? co? co? Biedę? jaką biedę?
Tubal. Stracił galerę, która płynęła z Trypolis.
Szylok. Bogu dzięki! Bogu dzięki! Czy to prawda? Czy to prawda?
Tubal. Mówiłem z paru majtkami, którzy ocaleli z rozbicia.
Szylok. Dziękuję ci, giter Tubal! Dobra wiadomość! Dobra wiadomość! Gdzie? w Genui?
Tubal. Wasza córka wydała w Genui, jak słyszę, jednego wieczora ośmdziesiąt dukatów.
Szylok. Tubal! Wpychasz we mnie sztylet. Nigdy już mego złota nie zobaczę! Ośmdziesiąt dukatów na jeden raz! Ośmdziesiąt dukatów!
Tubal. Kilku wierzycieli Antonia przybyło ze mną razem do Wenecyi; zapewniali, że musi ferfal zrobić.
Szylok. Bardzo się cieszę z tego; będę go dręczyć, będę go torturować; bardzo się cieszę.
Tubal. Jeden z nich pokazywał mi pierścień, który mu wasza córka dała za małpę.
Szylok. Żeby ją donder! Tubal, torturujesz mnie: to był mój turkus; dostałem go od Lei, kiedy byłem jeszcze chłopcem; nie byłbym go oddał za cały las małp.
Tubal. Ale Antonio jest niezawodnie kaput.
Szylok. Tak, to prawda, to prawda. Idź, mój Tubal, najmij mnie woźnego; zamów go naprzód na dwa tygodnie. Muszę mieć jego serce, jeżeli sfaluje termin; bo jak go raz nie będzie w Wenecyi, to będę mógł prowadzić mój handel, jak zechcę. Idź, idź, mój Tubal; znajdziesz mnie podle synagogi; idź, giter Tubal, podle synagogi.

(Wychodzą).