Bassanio. O, Porcyo! nigdy jeszcze mniej przyjazna
Wieść nie splamiła papieru. Najmilsza!
Gdym po raz pierwszy oświadczał ci miłość,
Wręcz ci wyznałem, że całem mem mieniem
Jest krew szlachetna, co w mych żyłach płynie.
Wtedy mówiłem prawdę, ale teraz
Dowiesz się, pani, jak chełpliwy byłem
Ceniąc majątek mój z niczem na równi.
Zamiast powiedzieć, że nic nie posiadam,
Właściwie trzeba mi było powiedzieć,
Że mam mniej jeszcze niż nic, bom zaciągnął
Dług u drogiego przyjaciela; ten zaś,
Aby mi pomódz, zadłużył się swemu
Najzawziętszemu nieprzyjacielowi.
List ten, o pani, jest, wyobraź sobie,
Jakoby ciałem mego przyjaciela,
A każdy wyraz w nim, jakoby raną,
Którą ucieka życie. Czy być może?
Soleryo, prawdaż to? Wszystkie widoki,
Takie miał, spełzły? nic nie dopisało?
Żadenże okręt z Trypolis, Meksyku,
Anglii, Lisbony, Barberyi i Indyi,
Nieszczęśliwego nie uniknął starcia
Z rozbójniczemi skały?
Soleryo. Ani jeden.
A potem, choćby miał sumę potrzebną
Do spłaty żyda, tenby jej zapewne
Teraz nie przyjął. Nie widziałem jeszcze
Stworzenia, ludzką noszącego postać,
Któreby było tak chciwie zażarte
Na zgubę ludzką. Dzień i noc się wiesza
Przy uszach doży, prawi o zgwałceniu
Publicznych swobód, jeśli mu odmówią
Sprawiedliwości. Ze dwudziestu kupców,
Sam Doża nawet i najznakomitsi
Senatorowie starali się jego
Upór przełamać, ale nadaremnie:
Wciąż się domaga zadośćuczynienia
Z mocy obligu i praw mu służących.
Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/64
Ta strona została przepisana.
56
KUPIEC WENECKI.