Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/77

Ta strona została przepisana.
69
AKT CZWARTY. SCENA PIERWSZA.
(Wchodzi Neryssa przebrana za dependenta).

Doża. Czy z Padwy jesteś, z ramienia Bellarya?
Neryssa. Z obojga tego, Bellaryo pozdrawia
Waszą Wysokość; oto list od niego.

(Oddaje list doży).

Bassanio. Po co nóż ostrzysz z taką skwapliwością?
Szylok. Żeby nim wyrżnąć dług z tego bankruta.
Gracyano. Na sercu swojem wecuj go, poczwaro.
Nie na podeszwie, prędzej go naostrzysz;
Lecz żaden metal, żaden topór kata
Nie może ani w części tak być ostry
Jak twoje zęby. Nic-że cię nie wzruszy?
Szylok. Nic z tego, coby dowcip twój wynalazł
Gracyano. Niechże cię piekło schłonie, psie kamienny,
I niech za twoje życie sprawiedliwość
Odpowiedzialną będzie! Ty mnie z moją
Wiarą poróżniasz: nieledwiebym gotów
Podzielić zdanie Pitagoresowe,
Że dusze zwierząt w kadłub ludzki włażą.
Twój duch sobaczy siedział niegdyś w wilku,
Z którego, kiedy został powieszony,
Za zżarcie kogoś, wyszła czarna dusza
I w ciebie przeszła, kiedyś jeszcze leżał
W bezecnem łonie matki: wilcze bowiem
Są twoje żądze, krwawe i drapieżne.
Szylok. Póki nie zdołasz swymi wykrzykami
Zatrzeć podpisu w skrypcie, póty nimi
Daremnie sobie płuca tylko psujesz.
Wzmocnij podpórką swój dowcip, mój panie,
Bo się obali. Stoim wobec sądu.
Doża. Poleca nam tu Bellaryo jakiegoś
Bardzo biegłego, młodego doktora.
Gdzież on jest?
Neryssa. Czeka w poblizkości, panie,
Rychło-li raczysz mu dozwolić wstępu.
Doża. Niech dwóch z was pójdzie natychmiast po niego
I jak najgrzeczniej wwiedzie go do sali:
Pisarz tymczasem przeczyta sądowi
Pismo Bellarya.