Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/100

Ta strona została przepisana.
90
MAKBET.
MAKDUFF.

Godny rządzić? — nie:
Ani nawet żyć. — Szkocio nieszczęsna!
Kiedy ciebie Makbet krwawem berłem ciśnie,
Kiedyż błogi dzień znowu ci zabłyśnie,
Gdy od twego tronu dziedzic twój prawdziwy
Klątwą własnych słów został już wyklęty,
Bluzniąc własny szczep? — Ojciec twój był święty,
A królowa matka, co dzieciństwa chwile
U niej na kolanach przeigrałeś mile,
Co dnia umierała grzechom. —[1] Bywaj zdrów!
To złe, które w tobie widzę z twoich słów,
Mnie wygnało z kraju. — To nadziei kres,
Biédna moja piersi!

MALKOLM.

Twoje uniesienie
Dzieckiem jest prawości, czarne podejrzenie
Z mej wygnało duszy, pojednało myśl
Z twoją czcią i prawdą. Przez podobną sieć
Mnie szatański Makbet chciał w swym ręku miee,
Lecz mą przezornością małą zwiódł się wróg,
Bom niełatwowierny. — Lecz na niebie Bóg
Między mną a tobą niechaj wyda sąd!
Bo się odtąd zdaję całkiem pod twój rząd;
Odwołuję wszystkie zbrodnie i potwarze,
I złe chęci, którem sobie przyznał sam

  1. Umierać grzechowi, a żyć cnocie, wyrażenie biblijne. Prócz mnóstwa miejsc, dość będzie przytoczyć słowa Pawia S. do Koryntjan: „Co dnia umieram przez chwalę naszą, którą mam w Jezusie Chrystusie Panu naszym.“ List I. rozd. 15. w. 31.