Nigdy nie postały w przyrodzeniu mém;
Krzywom nie przysięgał, kobiet ani znam,
Nawet mej własności ledwie pragnąc śmiém;
Gardzę, choćby z czartem, zdradą, anim złamał
Kiedykolwiek wiarę; prawdę kocham tak,
Jak i życie moje: pierwszym raz w tém skłamał,
Com osobie mówił: siebie i co mam
Na twój i ojczyzny rozkaz chętnie dam;
Przed przybyciem twem już tysięcy dziesięć
Mężnych wojowników stary Siward wódz
Ma na pogotowiu do wtargnienia w kraj:
Teraz pójdziem razem. Tylko, Boze, daj
Dobry los jak sprawa! Czegóż milczysz tak?
W jednéj chwili miłą i nie miłą myśl
Trudno razem zgodzić.
Dobrze, o tém później. — Czy dziś wyjdzie król?
Wyjdzie, bo nieszczęsnych słabych czeka mnóstwo,
Aby ich uzdrowił; żaden lek tym biédnym
Już niezdoła pomodz; lecz dotknięciem jedném,
Taką laskę dało jego rękom Bóstwo,
Wraca wszystkim zdrowie.
Dzięki ci, lekarzu:
I na jakąż słabość leczy?