Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/119

Ta strona została przepisana.
109
AKT PIĄTY.

Słysząc w nocy krzyk: a mój każdy włos
Na okropną powieść wznosił się i stał,
Jakby życie miał: okropnościm syty;
Strach owykłą z nim moją myśl morderczą
Dotknąć już nie w stanie. Czegóż taki krzyk?

SEJTON.

Miłościwy panie, królowa umarła.

MAKBET.

Szkoda, bo powinna była umrzeć późniéj;
Zawsze byłby czas wyrzec takie słowo. —
Jutro, znowu Jutro i Jutro na nowo,
jakby żółwim krokiem, idzie od dni do dni
Do ostatniéj głoski w karcie życia człeka;
Każdy wczoraj głupiec, coraz śmierć przywleką.
Precz, precz, krótkie światło! Życie, cień przechodni;
Kuglarz, co z partesu kroczy w swéj godzinie,
Biédny, skończy scenę już i pamięć ginie:
Jest to powieść, którą prawi prosty fryc,
Pełna fumu szumu, a nie znaczy nic.

(wchodzi Posłaniec).

Masz językiem władać? prędzej powieść twą.

POSŁANIEC.

Miłościwy panie,
Powinienem donieść, co mój widział wzrok,
Lecz, jak to się dzieje, nie wiem.

MAKBET.

Dobrze, mów.

POSŁANIEC.

Kiedym na pagórku stojąc trzymał straż,
I na Birnam patrzał, a wtém jak się zdaje,
Ten las zaczął iść.