Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/15

Ta strona została przepisana.
5
AKT PIERWSZY.
ŻOŁNIERZ.

Zbyt niepewny był;[1]
Jako dwaj pływacze, co próbują sił,
Darmo zgnieść się chcą z całą sztuką swoją.
Dziki zbir Makdonwald, godny buntu herszt,
Bo się zbrodnie w nim coraz mnożąc roją:
Od zachodnich wysp, wsparcia zebrać śmiał,
Kernów, Galloglasów zwiódł do naszych granic;[2]
Już przeklęty pogrom z woli szczęścia siał,
Szczęście druchną miał: ale wszystko na nic:
Bo waleczny Makbet, godzien tak się zwać,
Gardząc szczęściem wbrew, błyskawicą kordu,
Co się kurzył krwią ze strasznego mordu,
Jak kochanek Męztwa,
Trupem drogę siał, aż napotkał herszta:
Ni rzekł bywaj zdrów i nie ścisnął ręki:
Gdy go płatnął w brzuch, rozpruł aż do szczęki,
I na naszych murach głowę jego wbił.

  1. To opowiadanie żołnierza jest niby przegrywek do całej strasznéj sztuki. Ciężko ranny i rozogniony jeszcze bitwą, przemawia jak w gorączce, tasuje obrazy na obrazy i coraz we wrzącéj wyobraźni tak się wysila, że musi kończyć omdleniem. Tieck.
  2. W dziele Barnaby Riche mamy następującą wiadomość o Kernach i Galloglasach. „Galloglas idzie za konnym, uzbrojony pospolicie przyłbicą, pancerzem i Galloglaską siekierą. W polu nie sprosta konnicy i nie obroni się przed piką; jednak Irlandczycy wielce go ważą. Kerne w Irlandyi są wyrzutkiem i najgorszą szumowiną tego kraju, rodzaj podły i niegodny życia: bawią się rozbojem i łupieżą biednych wieśniaków, których często zmuszają do kupowania im chleba, kiedy go ci biedni dla siebie i dzieci nie mają; gotowi biedź do każdego buntu i