Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/16

Ta strona została przepisana.
6
MAKBET.
DUNKAN.

O waleczny krewny! o dostojny mąż!

ŻOŁNIERZ.

Jak gdy słońca wschód niesie na poziomy
Zawieruchy szturm i straszliwe gromy;
Tak ze źródła skąd miała ciec szczęśliwość,
Nieszczęśliwość prysła. Zważ, o królu, zważ!
Gdy znagliła już zbrojna sprawiedliwość
Kernów skoczną czerń ufać w swoje stopy;
Wnet Norwegów Pan korzystając z pory
Niosąc jasną broń ze świéżymi chłopy,
Szturm przypuścił nowy.

DUNKAN.

Czy nieposzli wspak
Trwożni nowym ludem Makbet z Bankiem?

ŻOŁNIERZ.

Tak;
Jak od wróblów orły, od zająców lwy.
Jeśli prawdę rzec, byli jakby działa,
Co podwójnie z paszcz z ogniem zieją grzmoty;
Tak i oni
Sieką wrogów kark w straszne dwa brzeszczoty:
Czy się kąpać myślą w krwi pluszczących ran,
Czyli pamięć chcą drugiéj wznieść Golgoty?
Nie wiém: —
Ale słabnę z ran, co o pomoc krzyczą.

ŻOŁNIERZ.

Z mową rany twe, dobrze ci do twarzy,
Honor płynie z nich. — Wezwać wnet lekarzy.

    rozruchu: ta plaga pieklą na nic więcéj nieprzydatna, jak na szubienicę.“ Boswell.