Uważałem kędy ten się gnieździ ptak
Jest powietrze miłe.
Patrzcie! Gospodyni!
Często ktoś z miłości nam niepokój czyni,
Jednak jak za miłość musim wdzięczni być.
Uczę Panią dziś jak upraszać Boga,
By nagrodził nam, za jéj niepokoje,
I jak wdzięczność miec za kłopoty swoje.
Choćby każdy punkt wszelkich naszych usług
W dwoje wzięty był i znów jeszcze w dwoje,
Rzeczby była mdła, jedna i uboga,
Aby z témi wieść honorami boje,
Które wysypałeś na dom, panie, nasz:
Na godności dawne noweś złożył w stos,
Za to bogomolców w sługach twoich masz.
Kędyż Kawdor Tan? W ślad pędziłem za nim,
Chcąc do Pani jego przewodnikiem być:
Ale dobrze gnał; miłość jak ostrogę
Mając, prędzej mógł od nas skończyc drogę:
Zacna Gospodyni! tu nocowac chcę.
Panie, nasze mienie są to rzeczy twe,
Z czego na twój rozkaz możem sprawę zdać
I twą wrócić własność.
Proszę rękę dać,
Wiedź do Gospodarza; miły nam twój mąż