Teraz świata pół zda się hyc umarłe,
Złe sny, dręczą śpiących pod firanką, ludzi;
Juz Hekacie cześć czarodziejstwo wznosi;
Teraz wyschły MORD, krwi trawiony głodem,
W trwodze od swej straży, wilka, co mu głosi
Wyciem straszne hasło, tak kradzionym chodem
Jak lubieżny Tarkwin, spełnić zamiar zły
Dąży, jakby Duch. — Ziemio nieruchoma.
Nie słysz moich stąpień, gdziebykolwiek szły,
Aby nie rzekł głaz, że się krok postawił
I z okropnej ciszy czasu nie pozbawił,
Co mu tak przystoi. — Grożę, a on zdrowy;
Zapał czynów studzi chłodny powiew mowy.
Idę, i skończono; dzwonek wola mnie.
Nie słysz, o Dunkanie, dzwonią na twój zgoń,
W piekło, albo w niebo ten cię wzywa dzwon.
Przez co oni pjani, przez to jestem śmiałą,
Co zgasiło ich, to mnie ogień dało: —
Słuchaj! — Cicho! —
To krzyk sowy; straszne ten złowieszczy stróż
Daje swe dobranoc. On przy dziele już:
Były na ścież drzwi; chrapiąc pjani słudzy