Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/50

Ta strona została przepisana.
40
MAKBET.
MAKBET I LENOX.

Cóź to?

MAKDUFF.

Piekło dziś zrobiło arcydzieło swoje!
Świętokradzki mord strasznym gwałtem wpadł
W namaszczony Panu kościół, ztamtąd skradł
Życie tej budowy.

MAKBET.

Co pan mówisz, życie?

LEN0X.

Czyje? króla?

MAKDUFF.

Idźcie do komnaty, tam swój wzrok zburzycie
Nową tą Gorgoną: — Mnie nie kaźcie mówić;
Patrzcie, potem mówcie sami. — Wstańcie! Wstańcie!

(wychodzą MAKBET i LENOX).

Na gwałt bijcie w dzwon: — Mord i wielka zdrada!
Banko, Donalbain i Malkolmie, wstańcie!
Rzuccie miękki sen, śmierci wizerunek,
Patrzcie na śmierć samą! — Wstańcie i obaczcie
Wielki obraz sądu! — Malkolm, Banko, wstań!
Wyjdźcie jakby z grobu, idźcie jakby duchy,
Odpowiedne zgrozie!

(wchodzi LADY MAKBET).
LADY MAKBET.

Co to za rozruchy,
Że ta straszna trąba do narady zwie
Wszystkich śpiących w domu? powiedz, powiedz mnie.

MAKDUFF.

O najczulsza Pani!
Nie twój razie słuch takiej zbrodni wzmianką!