Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/60

Ta strona została przepisana.
50
MAKBET.
MAKBET.

Wiemy, nasi krewni teraz pozostają
U Anglików jeden, u Irlandów drugi;
I do ojcobójstwa tam się nie przyznają,
Łudząc innych brednią swych kłamliwych słów:
Ale jutro o tem; inna sprawa stanu
Jeszcze wzywa nas. Spiesz się: bywaj zdrów,
Wracaj, a Fleance towarzyszy panu?

BANKO.

Tak jest dobry królu: lecz już nagli czas.

MAKBET.

Niechaj prędko, zdrowe niosą konie was;
No, wsiadajcież na koń z miłym tu powrotem.
Bądź zdrów!(wychodzi Banko).
Każdy aż do siódmej swego czasu pan,
Aby towarzystwo milsze było potem;
Do wieczornej uczty chcemy zostać sami:
Teraz na czas żegnam, Bóg niech będzie z wami.

Wychodzą: Lady Makbet, Panowie, Panie i t. d.

Słuchaj! — Czy czekają ci na wolę moją?

SŁUGA.

U pałacu bram, oni królu stoją.

MAKBET.

Do nas ich przyprowadź.(wychodzi sługa).
Strach mój w Banku tkwi;
To w króleskiéj jego duszy silnie włada,
Co mnie mocno trwoży, on zbyt wiele śmié.
I z tym śmiałym duchem mądrość tę posiada,
Co do celu męztwo jego zaprowadzi
Z wielkiém bezpieczeństwem. I on jeden tylko