Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/66

Ta strona została przepisana.
56
MAKBET.

Sztylet, jad trucizny, złość najgorsza zdrady,
Spiski w domu knute, obcych wojsk napady,
Już go nic nie trwoży!

LADY MAKBET.

Chodź, kochany mężu, wygładź lice swoje,
Bądź wśród gości dziś jasny i wesoły.

MAKBET.

Dobrze, lecz ty, luba, rzuć swe niepokoje;
Niech do Banka wciąż twa się pamięć zwraca,
Niech mu dadzą réj wzrok i słowa twoje.
Zły to rzeczy stan,
Gdy nam brudzą cześć te pochlebstwa zdroje;
I gdy musim czynie z twarzy maskę serca,
By je skryć przed ludźmi.

LADY MAKBET.

To zostawić trzeba.

MAKBET.

Pełny skorpionów umysł mój, kochanko!
Wszak wiesz dotąd żyje ze swym synem Banko.

LADY MAKBET.

Lecz ich zawsze może dosiądź śmierci grot.

MAKBET.

To mnie krzepi, że ich może dosiądź cios:
Ciesz się, nim nietoperz swój klasztorny lot
Skończy, nim na straszny złéj Hekaty głos
Żuk pancerny brzękiem nawodzącym sen
Dzwonić będzie w nocny poziewania dzwon,
Zabrzmi czyn okropny w najstraszniejszy ton.

LADY MAKBET.

Co za straszny czyn?