Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/72

Ta strona została przepisana.
62
MAKBET.
LENOX.

Oto miejsce.

MAKBET.

Gdzie?

LENOX.

Tu, łaskawy panie, lecz co wzrusza tak?

MAKBET.

Kto to zrobił z was?

PANOWIE.

Co, łaskawy panie?

MAKBET.

Ty nie możesz mówić, żem ja zrobił to:
O, niewstrząsaj ku mnie sposoczonym włosem.

ROSSE.

Wstańmy, bo jest chory miłościwy pan.

LADY MAKBET.

Siądź mój panie, często król ten cierpi stan,
Jeszcze z młodych lat: lecz niech każdy siędzie:
To chwilowy przystęp; wnet mu dobrze będzie:
Nie zważajcie go, to obrazi więcéj,
I przedłuży jeszcze ten gwałtowny stan;
Jedzcie i nie patrzcie. Czy mężczyzną pan?

MAKBET.

Tak, i śmiały — zbyt który na to patrzy,
Na co Szatan zblednie.

LADY MAKBET.

O, przecudne brednie!
To skreślony obraz przez twą własną trwogę;
To w powietrzu sztylet, co wskazywał drogę
Tobie do Dunkana. O, te drżenia, drgania,
Jakby wyciśnięte rzeczywistą trwogą,
Dobrze do powieści kobiet zdać się mogą,