Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/74

Ta strona została przepisana.
64
MAKBET.

Nie zważajcie na mnie, dostojni panowie;
Dziwną słabość mam, co jest fraszką tym,
Którzy znają mnie. Wszystkim przyjaźń, zdrowie
Muszę usiąść: — Dajcie wina pełną czaszę:
Zacni przyjaciele chcę pić w zdrowie wasze

(Duch się zjawia).

I drogiego Banka; jakże mm go brak;
Oby z nami był! Piję w zdrowie Banka,
Razem w zdrowie wasze.

PANOWIE.

Dziękujemy panu.

MAKBET.

Precz stąd! precz mi z oczu! niech cię ziemia kryje!
Chłodna twoja krew, w kościach szpiku nié ma,
I nie widzisz nic twojémi oczyma
Choć tak błyszczysz niémi!

LADY MAKBET.

Miejcie to panowie
Za zwyczajną rzecz, nie jak zwykle chory,
Tylko zabił radość tej przyjemnej pory.

MAKBET.

Coś mnie człowiek, śmiem:
Możesz jakby straszny niedźwiedź przy mnie stać,
Lub Hyrkański tygrys, zbrojny nosorożec;
Prócz téj, możesz sobie wszelką postać wdziać,
A nie będę drżał. Albo ożyj znowu
I twój oręż na mnie choć w pustyni wznoś,
Gdy się broniąc zadrżę, wtedy o mnie głoś,